• Szeptucha

    W ostatnim liście pytałeś mnie, przyjacielu, jak moje zdrowie – no to Ci opiszę. Jak wiesz, czasami dokucza mi prawe kolano – kontuzja z czasów podstawówki, kiedy to oberwałem na WF-ie hokejowym kijem, bo nikt wtedy nie grał na komputerowym ekranie, życie miało się tylko jedno, a każdy błąd odczuwany był na własnej skórze. Kolano do dziś odzywa się kłującym bólem, zwłaszcza gdy coś ciężkiego dźwigam – i wcale nie mam na myśli swojego losu...

  • Mój Prąd – moja naiwność

    Właśnie widzę tu i ówdzie, że nasz świetnie kulejący rząd ogłosił kolejny rozdział programu „Mój Prąd”. No to opowiem, jak to ze mną było, bo wziąłem udział w poprzedniej edycji…Kiedy wraz z małżonką decydowałem się na instalację fotowoltaiczną, rządowe zachęty zapewniały, że dostanę zwrot części poniesionych kosztów w wysokości pięciu tysięcy złotych. Zamówiłem ekipę – najpierw przyjechał ich przedstawiciel w celu obejrzenia obiektu, pomiarów i wstępnych ustaleń...

  • Hydrant – a sprawa polska

    W naszym podwórku (wracam do lat mojego dzieciństwa) niewiele mogło się ukryć. Wszelkie swary, kłótnie i porachunki rozgrzewały nas wszystkich – dlatego z zaciekawieniem przyglądaliśmy się jak idzie „nowe” w postaci ogrodowego węża, jaki pan Stasiek zafundował swojej żonie – Leokadii. Przez skórę czuliśmy, że nie może to skończyć się dobrze – dla pana Staśka, oczywiście.Pani Leokadia od lat podlewała grządki czerpiąc konewką deszczówkę z odrapanej beczki...

  • Czarna Arytmetyka

    Od jakiegoś czasu staram się szerokim łukiem omijać „wiadomości” – bez względu na ich formę i źródło – bo jazgot i papka, zarówno z jednej, jak i drugiej strony, najczęściej odbierały mi chęć do życia.Jednak nawet najmocniej zaciśnięte oczy z czasem mogą przerodzić się w zaciśnięte pięści…Niedawno miałem okazję wykonywać niewielką pracę na tzw. umowę o dzieło. Pieniądze, które jak owa praca, były naprawdę niewielkie, to po odliczeniach wg...

  • Eko-Dupa

    Na moim podwórzu walały się od paru lat obtłuczone pustaki – pozostałość po zapomnianych już przebudowach i remontach. Szczęśliwie nie opatrzyły mi się na tyle, by przestać je zauważać, więc któregoś dnia postanowiłem to wywieźć. Uległem magii zachęt lokalnych władz i skierowałem się do miejskiego przedsiębiorstwa oczyszczania, które to, według medialnych zapewnień, miało przyjmować niewielkie ilości takiego gruzu. Zapakowałem swoje auto i wjechałem na plac MPO...