-
Albańskie powroty
Kiedy wracam z kolejnej, motocyklowej wyprawy (więcej na droga.andryszczyk.pl), która zazwyczaj trwa około trzy tygodnie – z rozrzewnieniem witam polskie drogi, znaki, sklepy i mowę. W niepamięć odchodzą trudy podróży, noclegów pod namiotem i jedzenia co bądź. Nawet kultura naszych kierowców wydaje mi się wtedy Wersalem, w zestawieniu z tym, co widziałem np. w Albanii.Cała gama refleksji nie opuszcza mnie przez całą drogę od granicy do domu...
-
Pępek Świata
Środek lata, z nieba skwar, a w tym wszystkim nasza trójka na motocyklach. Dotarliśmy na tak głęboką prowincję Rumunii, że renomowane nawigacje się pogubiły. Mikroskopijna wieś z pokaźną grupą Cyganów, skrzętnie się skryła w cieniu parkowych drzew. Szybko zostaliśmy otoczeni przez tubylczą młodzież. Postanowiliśmy zasięgnąć języka – niestety, po romsku nikt z nas nie potrafił…– Dojczland? – zapytał młodzieniec z pomalowanymi na biało włosami, co bardzo kontrastowało z jego śniadą cerą...
-
Przygodna Znajomość
Zdarzyło mi się niedawno spotkać pewną panią w podróży. Nie była to znajomość typowo podróżnicza – bardziej postojowa, bo zadzierzgnięta w barze popularnej stacji paliw. Przy kawie w papierowym kubku, przegryzanej orzechowo-słodkim batonikiem, poszła mniej więcej taka rozmowa:– Nie dość, że teraz kawa byle jaka, to jeszcze w papierze podają… – zaczęła pani. – A batonik, dobry?– Nie zastanawiałem się – odpowiedziałem...
-
Stosunek Przykry
Trasa, trasa, trasa! Koncerty, bajery i szmal! Plakaty poszły w świat, umowy podpisane, repertuar gotowy – nic, tylko ruszać w ślad za wspomnianymi plakatami – nie byle jakimi, bo w obcych językach; poza naszymi nazwiskami (nie zawsze brzmiącymi z polska), tylko nazwy miejscowości dźwięczały swojsko, bo szlak wiódł przez małe i jeszcze mniejsze miejscowości Polski północno-wschodniej.Coitus Abruptus – bo tak nazywał się nasz program, ściągał zainteresowanych, ciekawskich, a najczęściej znudzonych mieszkańców prowincji...
-
Startujemy
Nowa strona – ale ze starą treścią… No, niezupełnie… Do powstania tej wersji zmobilizowała mnie płyta „Ostatnia Przesiadka”. Płyta niby nowa, ale dwie trzecie to stare kawałki… Może nie najlepsze (jak to ocenić?), za to najważniejsze. Z każdym wiąże się konkretna opowieść, zdarzenie, historia – ale takie rzeczy, opowieści, tylko na koncercie, na żywo… Za to pozostała część – to utwory nówki, lub prawie nówki, często napisane specjalnie na tę okazję, dla konkretnych osób...