Był to podwójnie nietypowy koncert: po pierwsze, że zagraliśmy na motocyklowym zlocie, a po drugie, że tego dnia nie mógł z nami zagrać Michał Dreger (akordeon), więc zastąpił go Antek Waraksa (gitara).
To, że był to moto-zlot (choć zwykle na tego typu imprezach muzyka służy głównie do „dawania czadu”), w niczym nie przeszkadzało – wręcz przeciwnie: mieliśmy pewność, że przynajmniej duża część publiczności będzie „po naszej stronie”, bo niejeden kilometr z tą wspaniałą bracią jednośladem przejechałem. Brak Michała niczego nie ułatwiał – ale mając u boku tak wspaniałego gitarzystę jakim jest Antek Waraksa (Raggafaya, Horpyna) można było spokojnie wychodzić na scenę.
Zaczęliśmy dość późno, za to skończyliśmy następnego dnia. Koncert z planowanej półtorej godziny rozciągnął się do godzin trzech. Piosenki służyły głównie za przerywniki do opowieści i wspomnień, głównie motocyklowych wojaży. Części publiczności trudno było z początku uwierzyć w opowiadane historie – ale obecni na sali główni bohaterowie wydarzeń rozwiewali wszelakie wątpliwości.
Dość powiedzieć, że pod koniec koncertu słuchaczy mieliśmy więcej, niż na początku.

Było jak zawsze super, niezapomniane chwile…
Oj działo się, działo.
Obowiązkowo trzeba powtórzyć 😁
Fajna strona
byłem, miód i inne napitki piłem…
Mega wieczór 😎
Koncert był super